Dolina Godryka była malowniczym zakątkiem w Wielkiej
Brytanii, zamieszkanym zarówno przez czarodziejów, jak i mugoli. Ta w dzień
tętniąca życiem wioska, nocą stawała się zupełnie inna — spokojna, melancholijna.
Na ładne brukowane drogi padały światła latarń. W tle dało się usłyszeć szelest lasu i pohukiwanie słów, które udawały się na łowy. Tu
właśnie mieszkała całkiem ujmująca rodzina Potterów, którą tej zimnej nocy
odwiedził pewien nastolatek.
— Syriusz?!
— rozległ się wrzask Jamesa, po czym przybysz został solidnie przez niego
uściskany. Po chwili James się odsunął.
— Nie
uprzedziłeś, że przyjeżdżasz! — powiedział z wyrzutem, nie kryjącym jednak
wielkiego uśmiechu na twarzy. — Zrobiłbym jakąś imprezę powitalną czy coś.
— To była…
— zaczął Syriusz ze zmarszczonymi brwiami i zamiarem wyznania o ucieczce z
domu, ale nie dane mu było dokończyć, bo w drzwiach stanęła Dorea Potter. Była
ona ładną, młodą kobietą o brązowych oczach i ciemnych włosach, układających
się w okalające owalną twarz łagodne, miękkie fale. Miała na sobie letnią
sukienkę i biały kuchenny fartuszek. Ciepły wygląd odpowiadał charakterowi
troskliwej matki i kochającej żony. Na widok gościa szeroki uśmiech wpłynął na
jej pogodną twarz.
— Witaj,
Syriuszu!
— Dobry
wieczór, pani Potter.
— Nie
stójcie tak na progu! Chodź, Syriuszu, wejdź, opowiedz, co u ciebie.
Machnęła
różdżką, a bagaż Syriusza posłusznie wleciał do domu. Wszyscy skierowali się do
kuchni, gdzie gospodyni zajęła się kolacją spóźnioną z powodu nocnego przyjazdu
do domu. Syriusz doceniał to, że Potterowie nie zatrudniali skrzata domowego,
choć niewątpliwie by mogli.
— No to
co? — spytał James, gdy wygodnie rozsiedli się na krzesłach w kuchni.
Syriusz
przełknął ślinę.
— Co „co”?
James spojrzał
na niego z politowaniem.
— No
przecież dobrze wiem, że coś się stało. Widać po twojej twarzy — dodał w
odpowiedzi na pytające spojrzenie przyjaciela.
Syriusz bez
pośpiechu wypuścił powietrze z ust.
— Hm…
Przyjechała ciotka Lucretia.
— …i wszystko
jasne!
— Trochę się
sprzeczaliśmy…
— Chyba
standardowo, nie?
— Troszkę
sobie ubliżaliśmy, powiedziałem, że ich nienawidzę i że gardzę tym rodem… A, i
podważyłem autorytet mojego ojca. Tak, to wszystko. W wielkim skrócie. Choć
nie! Zapomniałem jeszcze dodać, że po tym wszystkim uciekłem z domu. Tak na
dobre.
— Co zrobiłeś? — Orzechowe oczy Jamesa
zrobiły się wielkie jak spodki.
— Po tym
wszystkim i tak sami by mnie wywalili. Po prostu odszedłem z honorem.
W odpowiedzi
James ponownie uściskał Syriusza.
— Tyle na
to czekałem! — zawył z radością, co nie spotkało się z aprobatą jego mamy.
— James,
tata śpi!
— Mamo,
Syriusz się wyprowadził! Uciekł z domu! Przygarniemy go już na zawsze, prawda?
Mało kto nie
ulegał urokowi Jamesa, jego rozbrajającemu uśmiechowi, rozczochranej czarnej
czuprynie i dużym oczom o kolorze orzecha laskowego. Zwłaszcza gdy obok niego
siedział Syriusz Black.
Na obliczu
pani Potter zagościł najpierw szok, potem niedowierzanie, aż w końcu radość i
współczucie. Machnęła różdżką, by ugasić ogień pod parującym kociołkiem,
następnie podeszła do Syriusza i go przytuliła. Był to jeden z powodów, dla
których Syriusz uwielbiał panią Potter — nigdy nie skąpiła mu matczynych uczuć
i gestów, traktowała go niemal jak własnego syna. Na tę listę wpisywało się
także to, że, delikatnie mówiąc, nie miała najlepszego zdania o rodzinie
Blacków. Podczas tego uścisku poczuł, że ma ochotę się rozpłakać, ale szybko
zdusił to uczucie. Dorea odsunęła się od niego na odległość swoich rąk, które
położyła na ramionach Syriusza. Spojrzała mu w oczy; ich twarze znajdowały się
teraz na tym samym poziomie.
— Oczywiście,
że cię przyjmiemy. Wiesz, że pod naszym dachem zawsze się znajdzie miejsce dla
ciebie — oznajmiła z najwspanialszym ze swoich matczynych uśmiechów.
— Hurra!
— wydarł się James i zaczął wyśpiewywać: — Będę mieszkać z Łapą, będę mieszkać
z Łapą…
— James,
możesz obudzić tatę. Gulasz gotowy.
— Nie ma
takiej potrzeby, Doreo. — Do kuchni wszedł szczupły, wysoki mężczyzna, można by
rzec — starsza wersja Jamesa, jego ojciec. — Mój syn już dawno mnie obudził. A
raczej jego krzyki. Zdążyłem usłyszeć to i owo. — Charles Potter mrugnął okiem
do Syriusza. — Słyszałem też, że podjąłeś ważną życiową decyzję. — I, zanim ten
zdążył odpowiedzieć, rzekł: — Moje gratulacje. Nie zasługiwali na ciebie.
— Poklepał go pokrzepiająco po plecach, po czym podszedł do swojej żony, aby
jej pomóc.
Syriusz się
rozpromienił. Reszta wieczoru upłynęła na jedzeniu pysznego gulaszu przy
opowieści Syriusza o swojej ucieczce.
Jednak po tym
miłym wieczorze, gdy wyczerpani położyli się do łóżek, Syriusz za nic w świecie
nie mógł zasnąć. Powrócił podły nastrój, którego doświadczył jeszcze tego ranka
i nagle aż nieprawdopodobne wydało mu się to, co zrobił dzisiejszego dnia.
Wyprowadził się z domu. (A raczej z niego uciekł). To wydało mu teraz straszne,
a zarazem cudowne. Pewnie jest już wypalony z drzewa genealogicznego. Wyobraził
sobie, jak jego ojciec wyciąga cygaro, zapala je i przykłada rozżarzoną
końcówkę do jego imienia, jak to robił w przypadku Andromedy. Nie przeszkadzało mu
to ani trochę. Wreszcie nie będzie musiał znosić obelg jego ojca, darcia się
matki oraz krzywych spojrzeń brata, które były dla niego szczególnie bolesne,
bo dawniej był z nim bardzo zżyty, a Regulus przychodził do niego z każdym
problemem czy pytaniem — dopóki nie okazało się, że jest zdrajcą. Regulus
odwrócił się od niego po tym jednym pierwszym roku w Hogwarcie Syriusza. Wtedy
nie miał w nikim oparcia, a Orion i Walburga wykorzystali ten czas na wpojenie
Regulusowi wszystkich zasad panujących w czystokrwistych rodzinach. Po powrocie
z pierwszego roku Syriusz zastał zupełnie odmienionego brata, który nie ważył
się zapłakać ani nawet zgarbić, gdyż tak nie przystało arystokratycznemu
dziecku. Wówczas na dobre znienawidził swoich rodziców — odebrali mu
dzieciństwo, szczęście, wolny wybór, a wtedy jedynego brata. Zastanawiał się
kiedyś, czy powinien mieć mu to za złe, ale prędko odgonił od siebie tę myśl. To
nie jego wina, że został tak wychowany i przydzielony do Slytherinu. Z drugiej
strony, Syriusz bardzo często zastanawiał się, z jakiego powodu właśnie on
trafił do Gryffindoru. Mógł zwyczajnie przyznać, że jest inny, tylko... dlaczego? Co w nim było takiego, że
zamiast do Domu Węża, trafił do tego, którego jego rodzina nie znosiła? To
samo, co Regulusowi, próbowano wbijać do głowy i jemu. Może wtedy jeszcze nie
używali aż tak drastycznych środków i byli niedoświadczeni. Może Syriusz
usłyszał więcej niesprawiedliwych dyskusji na temat mugolaków, charłaków i
zdrajców krwi. Może. Tak naprawdę nie miał pojęcia, lecz był za to losowi
dozgonnie wdzięczny. Potrząsnął głową, by się nieco rozbudzić z
kontemplacyjnego stanu. Miał już dosyć rozmyślań, w których pogrążał się przez
połowę wakacji, głównie z bezsenności, która znęcała się nad nim od długiego
czasu.
Wstał ze
swojego łóżka w sypialni Jamesa, które przyznano mu, gdy stało się jasne, że
będzie stałym bywalcem u Potterów. Podszedł do okna i spoglądając na księżyc,
pomyślał, że jeszcze dwadzieścia cztery godziny temu spoglądał na niego z okna swojego
starego pokoju. Dość, pomyślał, nie możesz tylko dumać! Podszedł do
Jamesa, który był pogrążony w głębokim śnie szczęśliwego dziecka i cicho
pochrapywał. Pewnie śni o Lily.
Potrząsnął
nim, wypowiadając przy tym jego imię. James poruszył się przez sen.
— Och, Evans,
nie, nie łaskocz mnie... Nie masz mnie łaskotać, tylko całować...
— James,
ty palancie!
Zbudzony
wyglądał na rozeźlonego.
— Dlaczego
wytrącasz mnie ze stanu błogości i prawie spełnionych marzeń? — spytał z
rozpaczą, przecierając oczy.
— Bo nie
mogłem zasnąć.
James
momentalnie spoważniał.
— Rozumiem.
To znaczy nie, nie rozumiem, bo sam tego nie doświadczyłem, ale...
— Wiem, o
co ci chodzi — przerwał mu Syriusz. — Proszę cię tylko, pójdźmy gdzieś. Do
parku, do sklepu… Gdziekolwiek.
— Jasne,
Łapo.
Po chwili
przeznaczonej na ubranie się cicho wyszli z pokoju, po czym zaczęli cicho
stąpać po schodach. Ku ich zdziwieniu w salonie na sofie zastali pogrążonych we
śnie rodziców Jamesa. Udało się im jednak szybko wymknąć z domu.
Nocne, chłodne powietrze od razu
postawiło ich na nogi. Syriusz skorzystał z tego w pełni, nosem wciągając
powietrze tak, że aż zmroziło mu mózg i natychmiast poprawiło mu się
samopoczucie.
— Zimno
mi — pożalił się James.
— Dobrze. To znaczy, że żyjesz — powiedział pokrzepiająco Syriusz.
Potem w spacerowali długo w milczeniu. Noc była tak piękna, że aż żal było jej przeszkadzać. Docenianie jej wyjątkowości zdecydowanie było lepszym wyjściem. Gdy jednak zmarzli już do szpiku kości, skierowali kroki do ulubionej gospody — U
Sama, gdzie mieli zaprzyjaźnionych barmanów bez skrupułów sprzedających im
napoje wyskokowe, mimo ich niepełnoletności. Podeszli do gruzów domu,
otoczonych zniszczonym ogrodzeniem i trzykrotnie zapukali różdżką w furtkę. Gdy
przed nimi pojawiła się przytulnie wyglądająca gospoda, weszli do niej bez obaw. Jak
na tę godzinę, na miejscu było sporo czarodziejów. Śmiałym krokiem, jak
przystało na stałych bywalców, podeszli do kontuaru. Zasiedli na barowych
stołkach, a James zamówił Ognistą Whisky.
Syriusz wypił
swoją jednym haustem. Miał ochotę ją wypluć. James przyjrzał mu się uważnie. Musiał być bardziej
przybity, niż się wydawało.
— Morgano, co za obrzydlistwo. — Syriusz wykrzywił twarz. — W sumie idealny drink na mój obrzydliwy nastrój — wzruszył ramionami. — Trzeba czymś dodać dramatyzmu.
Po godzinie
obaj byli już ledwo przytomni. Sami nie wiedzieli, jak się znaleźli na drodze,
i to w Selkirk, wiosce położonej niedaleko Doliny Godryka.
Gdy próbowali
się podnieść, usłyszeli za sobą jakieś piszczenie i próbując się odwrócić,
upadli na drogę ponownie.
Okazało się,
że owy pisk spowodował hamujący samochód, który prawie ich potrącił. Rozległ
się dźwięk otwieranych drzwi samochodu.
— Słodki
Merlinie, Black i Potter!
***
Tak, to już pewne. Nie potrafię pisać długich rozdziałów.
Jak się podoba nowy szablon? I rozdział?
O rany, jak dawno nie czytałam huncwockiego ff... Chyba od kiego sama przestałam pisać moje. :D W każdym razie Huncwotów uwielbiam, James, Syriusz i Remus to prawdziwy dream team i szczerze? Pojawiły się jakieś literówki, coś tam mi zgrzytnęło, coś bym zmieniła, jednak teraz nie mam nawet siły ci tego dokładnie wypisać (jeśli chcesz zrobię to jutro :D). Bo czytając to opowiadanie poczułam znowu magię Huncwotów, poczułam się jak dziecko, które czyta ff o ukochanych bohaterach (znowu!). Dziękuję ci za to, to najlepsze uczucie na świecie. <3
OdpowiedzUsuńA więc jesteśmy w miejscu, gdzie Syriusz uciekł z domu. Cóż, podoba mi się, że zaczęłaś mniej więcej od tego momentu, jest dość przełomowy w jego życiu. A poza tym James jest przeuroczy, uwielbiam go niezmiennie od lat. <3
O Merlinie, a kogo oni spotkali? Nie wiem, ale bardzo chętnie się dowiem. Oczywiście dodaję do obserwowanych i czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam! :)
Dziękuję!
UsuńJasne, wytykaj mi tu wszystkie błędy, tego mi potrzeba. :D
Pozdrawiam również.
Ou, świetnie piszesz.
OdpowiedzUsuńNigdy nie czytałam fanfiction o Huncwotach, bo każde wydawało mi się nudne. Ale młody Syriusz po lewej stronie przyciągnął moją uwagę, tak kliknęłam tą małą ikonkę ,,Zapowiedź", a potem jakoś samo poszło.
Piszesz lekko i nie męczy mnie twój styl. Dialogi są błyskotliwe, a przynajmniej naturalne - urzekły mnie. :)
Nie wiem, to dopiero drugi rozdział, ale czekam mile zaskoczona na kolejną twoją aktywność. Do następnego.
Ja właśnie zaczytywałam się (i nadal to robię) w ffkach o Huncwotach. :D
UsuńDziękuję ślicznie!
Kochana!
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, co pierwsze rzuciło się w oczy. Szablon jest piękny, klimatyczny. Rewelacja! ;))
Dorea jest cudowną kobietą. Matką jakiej z pewnością potrzeba Syriuszowi. U swojej rodzicielki na próżno mógłby się doszukiwać cech, które posiada pani Potter. Dobrze, że trafił do ich rodziny. Ucieczka to przełomowy krok w jego życiu i bardzo dobrze, że go wykonał. W tym domu nie spotka się z odrzuceniem i nikt nie będzie usilnie chciał go zmieniać. Chociaż mam wrażenie, że to nadal nie jego miejsce i nadejdzie czas, gdy pójdzie dalej. ;))
Panowie poszaleli troszeczkę, ciekawe kto taki mógłby mieć ich na sumieniu. Pozostaje mi czekać na następny rozdział.
I nie przejmuj się długością. Jeśli historia jest przeładowana lub spowolniona zbędnymi opisami, nie czyta się najlepiej. A u ciebie lekko i przyjemnie przeskakuje się z linijki do linijki. ;** Tak trzymaj!
Ściskam mocno i weny życzę!
Dziękuję ;)
UsuńNo niestety, Walburga nie pałała macierzyńską miłością.
Rzeczywiście, będzie czuł się nieco nieswojo.
Dziękuję raz jeszcze, pozdrawiam!
Śliczny szablon, ale jakoś bardziej podobał mi się tamten. Byli na nim wszyscy Huncwoci i jakoś sama nie wiem... Po prostu może bardziej do mnie przemawiał? Mimo to ten jest równie ładny :)
OdpowiedzUsuńJames ma cudowną mamę. Jest taka kochana i troskliwa. Zresztą jego ojciec jest bardzo podobny. Mogłabym rzec, że ma ich idealnych, aż za idealnych. Syriusz na pewno doskonale odnajdzie się w ich domu, chociaż zapewne będzie odczuwał pewien dyskomfort, gdy pojawią się sytuacje, konflikty i problemy typowo rodzinne. Syriusz i James zaszaleli! Jestem ciekawa, kto siedział za kierownicą samochodu, który prawie ich przejechał. Zapewne to ktoś, kogo najmniej spodziewali się spotkać.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i zapraszam na nowość u siebie.
Pozdrawiam! :*
Dla mnie właśnie ten jest dużo lepszy, bo nic mi się w nim nie rozjeżdża i nie wymyka spod kontroli - nie to, co z tamtym!
UsuńTak, są wręcz zbyt idealni, ale patrzymy na nich bardziej przez pryzmat Syriusza, dlatego te cechy są trochę podkolorowane - bo Syriuszowi wydają się idealni.
Powiem tylko, że ten ktoś to pasażer. :)
Jasne, jak najszybciej wpadnę :D
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam!
Ale śliczny szablon! tak idealnie pasuje mi do Syriusza i Bena! Cudowny!
OdpowiedzUsuńRozdział choć nieco krótki, bardzo mi się podobał. Kocham relacje męsko-męskie. Najlepsze, co może być w opowiadaniu! Męska lojalność i przyjaźń to absolutnie najlepsze połączenie.
Nigdy jeszcze nie czytałam opowiadania o Huncwotach, ale dla Twojego zrobię wyjątek. ;)
Czytało się bardzo płynnie i szybciutko. Szkoda, bo chcę więcej ;) Końcówka z pewnością mnie zaintrygowała! Już nie mogę się doczekać.
Pozdrawiam, dodaję do linek i obserwowanych, Native
http://olimpijski-zdrajca.blogspot.com
Dziękuję! ;)
UsuńI ponownie dziękuję. Też to lubię.
Pozdrawiam!
Ekstra :D widzę, że będę musiała Cię dodać do listy ulubionych blogów i wpadać tu częściej bo zapowiada się super :D Syriusz zaraz po Severusie to mój ulubiony bohater z HP :)
OdpowiedzUsuńPo zobaczenia :)
Dzięki ;)
UsuńOd razu się przyznaję, że na Twojego bloga trafiłam przez Katalogowo. I od razu też wspomnę, że masz świetny szablon; uwielbiam takie estetyczne, poukładane i minimalistyczne klimaty. Podobno nie ocenia się książki po okładce, ale nie mogę ukryć, że w kwestii tego, czy mam ochotę na przeczytanie opowiadania, oprawa graficzna odgrywa pewną rolę ;-)
OdpowiedzUsuńOba rozdziały, chociaż tak mała i jasna czcionka na ciemnym tle jest trochę uciążliwa, pochłonęłam bardzo szybko, a zarys historii mnie zaciekawił. Lubię Syriusza Blacka, jednak nigdy nie byłam jego jakąś wielką fanką. Wiem też, że sporo jest blogów, które stawiają go w roli głównego bohatera, jednak forma tych, z którymi miałam do tej pory do czynienia, na dłuższą metę nigdy mnie nie przekonała. Może to dlatego, że prawie zawsze już na samym wstępie raczona byłam zapowiedzią płomiennego romansu? Z kolei Twój blog zaserwował mi coś innego — a przez to naprawdę zachęcił mnie do czytania!
Zaczynajmy więc! Po kolei:
1. Łapa
List otwierający rozdział, a szczególnie postscriptum, bardzo „w charakterze” Syriusza. Oczywiście, nie wiem na ile takie zdanie padające z moich ust może być traktowane jako komplement, bo z potterowskim fandomem i fan fiction miałam dość długą przerwę. Jednakże tak właśnie, ze strzępków wspomnień, pamiętam młodego Syriusza. A przynajmniej tak chcę go pamiętać. Dlatego dla mnie, jak wyżej: bardzo w charakterze. Denerwowanie matki mugolskimi ciuchami, indywidualizm oraz — bądź co bądź — wredota też się pod to podciągają ;-)
I lubię Regulusa. Lubię do tego stopnia, że uważam, że pod wieloma względami rzeczywiście mógłby być nazwany tym „lepszym bratem”. Mam nadzieję, że jeszcze się w opowiadaniu przewinie (a po przeczytaniu rozważań Syriusza na jego temat w rozdziale drugim trzymam też kciuki na jakieś malutkie pojednanie albo ocieplenie stosunków między nimi!).
2. U Jamesa
A tekst „Przygarniemy go już na zawsze, prawda?” wyjątkowo mnie rozbawił. W dobrym tego słowa znaczeniu, serio. Wyobraziłam sobie jak James targa Syriusza niczym dziecko szczeniaczka i wyje: Pleeease mum, can we keep him?!
Kreacja Pani Potter przypomina mi trochę bardziej stanowczą wersję Molly Weasley. Uwielbiam Molly Weasley, panią Potter też pewnie polubię: w opowiadaniach lubię matki, które są kochające i troskliwe. Niestety, w wielu opowiadaniach, z którymi miałam do tej pory styczność, rodzice — potrzebnie czy też niepotrzebnie — kreowani są na albo nieinteresujących się swoimi dziećmi albo nawet najzwyczajniej w świecie wyrodnych, niekochających i okrutnych. Rozumiem, że tacy mogą istnieć: Walburga, Orion i ich relacje z Syriuszem były w końcu jasno określone w kanonie. Rozumiem i nikomu nie zabraniam. Jednak tęsknię trochę za normalnymi, ciepłymi rodzinami. Dlatego bardzo się cieszę z kierunku, w którym zdaje się zmierzać to, jak kreujesz panią Potter :-)
A zakończenie to idealny cliffhanger, który — mam nadzieję — już niedługo zostanie kontynuowany.
O Merlinie, dziękuję ci za tak długi i treściwy komentarz <3
UsuńW życiu nie obrażę się za wytknięcie błędów, ja mam właśnie problemy z powtórzeniami i jakimiś drobnymi błędami. Dziękuję c:
Właśnie o to mi chodziło z tym "Przygarniemy go już na zawsze?"!
Ja w wielu opowiadaniach zauważyłam ten sam schemat: superbogate dzieciaki i rodzice, którzy mają gdzieś to, co ich dzieci robią. Smutne.
Ja również mam nadzieję, że już niedługo coś tu wstawię. Dziękuję raz jeszcze, pozdrawiam!
Cześć :)
OdpowiedzUsuńBardzo spodobało mi się Twoje opowiadanie. Jest niepowtarzalne i dotyczy moich ukochanych Huncwotów! Tylko dlaczego piszesz tak rzadko?!
Poruszyłaś wątki, które nie raz poruszane były w innych fanfickach, ale zrobiłaś to z gracją i zrozumieniem. Zachowałaś przy tym charakter bohaterów, którzy wydają się naprawdę sobą i na razie nie wysuwają się poza swoje ramy. Jak już wspominałam, uwielbiam motywy huncwockie, więc chętnie przeczytam wszystko, co je zawiera :)
Nie zwlekaj więc i pisz dalej!
Z pozdrowieniami
Eskaryna
Gdybym pisała częściej, rozdziały byłyby dużo gorsze i mniej przemyślane. Teraz wolę trochę nad tym posiedzieć.
UsuńOhoho, miód na moje uszy! :D
Pozdrawiam również!
Podoba mi się to, że zaczęłaś w dość przełomowym momencie życia Syriusza opowiadanie. Dobrze także odtworzyłaś jego relacje z rodziną. Mam nadzieję, że polepszą się jego stosunki z bratem, bo tutaj pokazałaś, że Regulus jest pod silnym wpływem rodziców, ale w gruncie rzeczy to zawsze się dobrze dogadywali.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, kogo spotkali. Czekam na następny rozdział i pozdrawiam :D
Dziękuję!
UsuńNie ukrywam, uwielbiam Rega, i na pewno się jeszcze pojawi... :)
Rozdział już napisany na brudno, chcę go wstawić jeszcze przed 1 września.
Pozdrawiam i dziękuję za komentarz ;)
Cześć! Trafiłam na Twojego bloga przypadkiem, jednak kiedy tylko zobaczyłam adres musiałam na niego wejść <3 Jest tak mało blogów na temat Syriusza, Remusa w dodatku aktualnie prowadzonych... Tu patrzę i widzę, że dopiero drugi rozdział! Mam nadzieję, że nie zakończysz opowiadania na piątym, czy też szóstym ;) Bardzo fajnie piszesz, opowiadanie czyta się szybko, a nawet można rzec, że 'pochłania się je'. Opisy... pokochałam je. Są bardzo malarskie, wszystko mogę sobie wyobrazić. Nawet usłyszałam te pohukiwania słów z początku rozdziału. Czytając Twoje opowiadanie, wczuwałam się w emocje Blacka oraz w atmosferę każdego wydarzenia. Mam nadzieję, że nie każesz nam czekać na kolejny rozdział pół roku ;) Dodaję cię do linków na swoim blogu oraz do obserwowanych ;)) Przy okazji, może zechcesz wpaść do mnie - piszę również ff potterowskie http://sekrety-zamku.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny, Weltschmerz
PS. Kogo spotkali na końcu rozdziału? Samochód? Hm... To bardzo tajemnicze! Ale nic, czekam na kolejny rozdział :D
Ja też mam nadzieję, że nie zakończę tego bloga zbyt szybko!
UsuńKażę czekać jeszcze parę dni.
Dziękuję bardzo za miły komentarz <3
Niedługo wpadnę:)
Witaj kochanie! *-*
OdpowiedzUsuńObiecałam to jestem :) Pierwszy raz czytam opowiadanie gdzie wszytko będzie się kręcić wokół Syriusza hihi :3 Są dwa rozdziały i się wciągnęłam. Kogo spotkali?? No?? Tyle pytań ;o Godryku ;.; xd Kurczę zazdroszczę Ci opisów :* tak ładnie wszystko ubarwiasz! :) Strasznie mi się podoba :) Jak coś naskrobiesz to zostawi mi powiadomienie o nn u mnie w spamie na Narkotyku, dobrze? c:
Jazz ♥
Pierwszy raz?! Ło matuniu, Jazz, zaskakujesz mnie :D
UsuńDziękuje, kochanie! <3
Jasne, pozdrawiam!
Długo mnie nie było, ale teraz wróciłam z w miarę treściwym komentarzem. (; To wręcz niesamowite, że James jest u Ciebie tak uroczy, w większości ffów o Huncwotach, jakie czytałam, Potter jest irytujący z tym swoim ciągłym bieganiem za Lily. (Może to kwestia tego, że u Ciebie jeszcze za nią nie pobiegł ;p). Rodzina Potterów jest dość idealistycznie przedstawiona jako spokojni i wyrozumiali. Jeśli będą występować w przyszłości, radziłabym nadać im cechy, które nie są jednoznacznie pozytywnie nacechowane. Jakąś nadopiekuńczość, bałaganiarstwo czy choćby zapominalstwo. Charles i Dorea są zbyt doskonałymi rodzicami. Kochająca i dbająca o wszystko matka oraz wyrozumiały ojciec, który rozumie swoje dzieci i przymyka oko na niektóre sprawy. (Nie wiem, czy będąc na jego miejscu puściłabym Syriusza i Jamesa do miasta, gdzie prawdopodobnie wybrali się w wiadomy celu, rozumiem okoliczności Syriusz uciekł z domu i takie tam, no ale jednak). (; Nie mniej – zaimponowali mi tym, że postanowili przyjąć pod swoje skrzydła Syriusza, inni ludzie prawdopodobnie przyjęliby go na dzień czy dwa, a potem wzięli na bok swoją latorośl i zapytali, jak długo kolega ma zamiar urzędować w ich domu. ;d Poza tym jestem ciekawa, kto prawie przejechał samochodem naszych kochanych nastolatków. Skoro ten ktoś jechał autem – ma coś wspólnego ze światem mugoli, a skoro użył ich nazwisk – pewnie jest z nimi w dość ambiwalentnych stosunkach, dlatego obstawiałabym Lily. (; Strasznie króciutki ten rozdział, spodziewałam się bardziej wylewnej rozmowy Jamesa z Syriuszem na temat jego rodziny, ale widać młody Black postanowił na razie trzymać emocje na wodzy. Kurczę, szkoda chłopaka, musi mu być dodatkowo ciężko, widząc, że jego przyjaciel ma – w przeciwieństwie do niego – kochającą rodzinę. W ogóle to przyjemnie się cały rozdział czytało, w ferworze pisania zapominałam wcisnąć w odpowiednie miejsce to spostrzeżenie. ;d
OdpowiedzUsuńA z drobnych błędów:
„Dolina Godryka, nazwana tak na cześć Godryka Gryffindora” – bezsensu mówić na czyją część nazwano dane miejsce, jeśli wszyscy o tym wiedzą, gdybyś dodała do tego ciekawostkę historyczną na temat Gryffindora – wtedy dałoby się to wybronić.
„W tle dało się słyszeć pohukiwanie sów, które udały się na łowy, i szeleszczące dźwięki lasu.” – dużo łatwiej i przyjemniej byłoby napisać „W tle dało się usłyszeć szelest lasu i pohukiwanie słów, które udawały się na łowy”. Czasem bardziej rozbudowaną część zdania lepiej dodać na koniec.
„Po chwili James odsunął się” – raczej „się” nie dajemy na koniec zdania.
„powiedział z wyrzutem, nie kryjącym jednak wielkiego uśmiechu na jego twarzy” – zbędne „jego”.
„tylko... Dlaczego” – dlaczego małą literą.
Pozdrawiam i życzę tony weny,
Alathea
O kurczę, przestraszyłaś mnie, że kiedy Lily się pojawi, James zrobi się irytujący jak wszędzie:/ Choć ja tam uwielbiam to słynne "Umówisz się ze mną, Evans?"
UsuńOk, postaram się nadać im bardziej "ludzkie" cechy, dziękuję za radę! :)
Dobrze myślisz, ale to nie Lily!
Dziękuję, spod twoich palców (bo chyba nie z twoich ust?) pochwała jest dla mnie nie lada nagrodą! Bardzo mi miło. Lecę poprawiać błędy, jestem wdzięczna za ich wytknięcie :)
Dziękuję za treściwy komentarz.
Pozdrawiam również!
No to zaczynamy ;)
OdpowiedzUsuńWstąpiłam tu w sumie dziwnym trafem, uwielbiam wszelkiego rodzaju opowiadania Potterowskie, ale pierwszy raz znalazłam sie wlasnie na takim. Syriusz jest jednym z moich ulubionych bohaterów książki ;) moj zarys w głowie wyglądał dokładnie tak samo jak przedstawiłaś go w opowiadaniu. Bardzo odważny, posiadający własne zdanie... Rodzinka Potterów, niezmienne. Nie jestem wielce zakochana akurat w nich, ale podobne wyobrażenie także miałam zawsze wobec nich. Pomocni, uprzejmi i kochani.
Nie wiem dlaczego, ale czytając końcówkę rozdziału w głowie mam, ze to zobaczył któryś z nauczycieli. Pewnie nie mam racji, ale ta reakcja pasuje mi do McGonagall, nie wiem jak bedzie, ale juz sie nie moge doczekać.
Co do samej treści, to musze przyznać ze bardzo lekka i dokładna. Nie powiem, czułam sie jakbym zaczęła czytać książkę, oczywiście są błędy i niedociągnięcia, ale to robi każdy. Uwazam ze nie jestem odpowiednia osoba by je wytykać, ponieważ sama robię znacznie większe.
Jesli by była możliwość, bo prosiłabym o informowanie o rozdziałach w zakładce "Spamownik"
Czekam na dalsze losy Łapy
Pozdrawiam i zapraszam także do siebie :
HTTP://lilylunapotterhp.blogspot.com/
No to cieszę się, że też masz takie wyobrażenie! Niezmiernie mi miło. :)
UsuńMcGonagall? Na to bym nie wpadła! XD
Dziękuję! Dlaczego nieodpowiednią? Wytykaj :)
Jasne, choć łatwiej według mnie zaobserwować.
Pozdrawiam!
Blog został dodany do Katalogu Euforia. Pozdrawiam, taasteful. ♥
OdpowiedzUsuńKolejny dobry rozdział, jestem pod wrażeniem. Dodaję Twojego bloga do obserwowanych i czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńA na koniec, standardowo, kilka malutkich błędów:
„Troszkę sobie ubliżaliśmy, powiedziałem, że ich nienawidzę, i że gardzę tym rodem…” — Niepotrzebny przecinek przed „i” ;)
„Powrócił podły nastrój, którego doświadczył jeszcze tego ranka, i nagle aż nieprawdopodobne wydało mu się to, co zrobił dzisiejszego dnia.” — Kolejny :D
„Podszedł do okna i, spoglądając na księżyc, pomyślał, że” — Tym razem niepotrzebny przecinek po „i”.
„(…)nosem wciągając powietrze tak, że aż zmroziło mu mózg, i natychmiast poprawiło mu się samopoczucie.” — Niepotrzebny przecinek przed „i”. Rany, to będzie wyglądało, jakby bardzo mi się nudziło, więc szukam złych przecinków :D
„Swoje kroki skierowali do swojej ulubionej gospody” — Rzucające się w oczy powtórzenie słowa „swoje”.
„Podeszli do gruzów domu, otoczonych zniszczonym ogrodzeniem, i trzykrotnie zapukali różdżką w furtkę.” — Przecinek przed „i”.
„Gdy próbowali się podnieść, usłyszeli za sobą jakieś piszczenie i, próbując się odwrócić, upadli na drogę ponownie.” – Przecinek po „i”.
Kłania się Poszukiwaczka Zbędnych Przecinków, Addie Della Robbia :D
Dziękuję baardzo za wytknięcie błędów, wszystko już poprawiłam! ;)
UsuńCo do tego kłapania drzwiami, to zmieniłam na trzaskanie, ale u mnie w domu zawsze mówiono do mnie „Nie kłap drzwiami!”, więc tak się przyzwyczaiłam, że to słowo było dla mnie normalne.
Kiedyś w ogóle nie stawiałam przecinków, teraz za dużo! Postaram się coś z tym zrobić :)
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam!
Możliwe, że "kłapanie drzwami" to jakaś gwara lub stylizacja ;)
UsuńPonieważ godzina jest dość późna i mój mózg powoli się wyłącza, napiszę krótko: właśnie takiej historii o Huncwotach szukałam! Bardzo mi się spodobał Twój blog, dlatego już dodaję go do obserwowanych i obiecuję, że kolejne komentarze będą dłuższe.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie i weny życzę! :)
♥
Usuńkomentarze nie muszą być wcale długie, lepsze szczere i zwięzłe. (choć ani trochę nie neguję długich).
Pewnie myślisz, że mnie tu nie było, a ja jestem! :) Okej, przez jakiś czas odcięłam się od blogów, ale wróciłam, o.
OdpowiedzUsuńFajnie piszesz, aż nie mogę się nadziwić, jak miło :3 Ja tam nie wyhaczyłam żadnych błędów, ale jest późno to w sumie nie wiem. Co do długości rozdziałów to ja też nie umiem pisać długich... niektórzy tak mają, ot! Beth Ruth opublikowała książkę całkiem nieźle się sprzedającą która ma krótkie rozdziały, a mimo to ją uwielbiam i ma wielu fanów (: taki styl.
Mało rozdziałów trochę jak na moją nieobecność, pf. Czekam na więcej. Uwielbiam Twojego Pottera i Blacka! :D
Pozdrawiam cieplutko
Nagmerrie
ajajaj, dziękuję! rozumiem całkowicie nieobecność.
Usuńjednak chcę się poprawić z długością rozdziałów :D
pozdrawiam!
Podoba mi się :P A szablon jest bardzo ładny.
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
UsuńWłaściwie nie wiem jak tu trafiłam, ale ciesze się z tego powodu. Wszystko mi się podoba i do dosłownie wszystko. Od szablonu po twoj styl pisania. Kocham Syriusza, ale nigdy nie podjęłam się opisywania jego postaci, ponieważ bałam się, ze mogę go zepsuć. Ale tobie się udaje i jestem ciekawa dalszych jego losów : )
OdpowiedzUsuńhttp://julia-lili--potter.blogspot.com/
dziękuję:)
Usuńteż się tego boję, ale zabrałam się za tę postać, bo po prostu czułam się do niej podobna. także ten, bez ryzyka nie ma zabawy ;)
Co mogę powiedzieć? O ile początek nie był najlepszy tak tu widzę poprawę.
OdpowiedzUsuńPiszesz, że nie potrafisz tworzyć długich rozdziałów i choć się z tym nie zgadzam - bo myślę, że wystarczy nad sobą popracować - nie będę wiecej jęczeć na długość, choć ta nie jest w pełni zadowalająca.
Najbardziej podobał mi się ten wstęp. Widać, że się przyłożyłaś jest ładnie zbudowany. Ogólnie mieliśmy tu wiecej tekstu poza dialogami, zachowałaś proporcje i dzięki temu wypadło lepiej.
Nie rozumiem tylko dlaczego James się tak wydziera? Nie potrafi normalnie mówić. Właściwie jego zachowanie wskazuje na to, że jest nieco jak niedorozwinięty pawian. Poki co, nie przepadam za jego osobowością.
Wydaje mi się (mogę się mylić) że tak było w oryginalnej książce, że Syriusz zamieszkał z Jamesem ale...
Według mnie Państwo Potter zbyt szybko zgodzili się na pobyt Łapy. To nie jest decyzja która powinno się podejmować tak hop siup, mimo panujacych relacji w rodzinie Blackow i stosunków Potterow do Syriusza.
Rozumiem, że młodzi ludzie mają wiele sposobów na zdobywanie alkoholu, jednak nie podobała mi się końcówka. Ściełaś totalnie. Nagle znowu mieliśmy powrót do tego, co było w poprzednim rozdziale i zamiast konkretów ni z gruchy ni z pietruchy bohaterowie są pijani i włóczą się, bogowie wiedzą gdzie.
Musisz nad sobą popracować. Praktyka czyni mistrza :)
29 yr old Software Consultant Phil Franzonetti, hailing from Cumberland enjoys watching movies like Body of War and Cooking. Took a trip to Gusuku Sites and Related Properties of the Kingdom of Ryukyu and drives a Ferrari 250 GT LWB California Spider. ich strona
OdpowiedzUsuń