Hogwart w czasie świąt był zachwycający jeszcze bardziej niż na co
dzień. Po korytarzach szybowały duchy wyśpiewujące kolędy, a Irytek
lubił wywrzaskiwać własne parodie świątecznych pieśni. W całej szkole
panował wesoły rozgardiasz. W pokojach wspólnych pojawiły się choinki,
przyozdobione kolorami domów, w których się znajdowały. Przyjemnie było
przesiadywać sobie wieczorem w miękkim fotelu przy płonącym kominku,
wdychając świeżą woń iglastego drzewka. Jednak najbardziej atrakcyjna
była z pewnością Wielka Sala. Hagrid tradycyjnie przywlekł do niej
dziesięć dużych świerków, które ozdabiali właśnie prefekci pod okiem
profesora Flitwicka. Wszystkie pięć długich stołów zostało idealnie
wypolerowane przez skrzaty domowe. Na ścianach wisiały girlandy, a
zaczarowane sklepienie wydawało się piękniejsze niż kiedykolwiek – niebo
było ciemnogranatowe, bezgwiezdne i można było dostrzec, jak w
powietrzu wirują jasne drobinki śniegu.
Trillian wyciągnęła nogi, siedząc na ławce tyłem do stołu i przyglądała
się z rozbawieniem, jak Ron i Hermiona ubierają choinkę. To samo tego
wieczoru robiła reszta prefektów. Profesor Flitwick uznał, że to
wspaniała okazja na użycie w praktyce zaklęcia „Wingardium Leviosa”,
zawieszając na gałęziach drzewek migoczące łańcuchy czy inne
świecidełka. Po kilku minutach tej praktyki, gdy uczniowie zaczęli
rozbijać bombki na podłodze, dekoncentrując siebie nawzajem, zakazał im
używania różdżek. Byli więc skazani na wchodzenie w tę i z powrotem na
chwiejnych drabinach.
- Ron, trzymasz mocno? – Trillian dobiegł głos zaniepokojonej Hermiony.
Miała się czym denerwować, bo właśnie wkładała szpic na czubek
czterometrowej choinki, a drabina, na której stała, trzęsła się
niebezpiecznie. U jej podstawy był Ron, podtrzymujący chwiejny obiekt z
całej siły.
- Tak, Hemiono! Nie bój się!
Trillian nie spoglądała jedynie na Rona i Hermionę. Jej wzrok co raz
wędrował do choinki, którą przystrajali prefekci Slytherinu z szóstego
roku: Draco Malfoy i Pansy Parkinson. Od momentu, w którym dowiedziała
się, że jedzie na wymianę z Draconem, często o nim myślała. Wiedziała
oczywiście, że jest przystojny, ale zastanawiała się, czy uda się im
nawiązać jakiś kontakt. Była pewna, że w środku jest bardzo ciekawą
postacią i miała ochotę ją poznać - tak też sobie postanowiła.
Do gryfonki przysiadł się Harry, wyraźnie przygnębiony.
- Jak szlaban ze Snapem? – zagadnęła czarnowłosa.
- Tym razem patroszyłem ropuchy. – Harry wzdrygnął się mimowolnie. –
Mogło być gorzej – dodał, a następnie zmienił temat: - Czy Ron ci już
mówił, że masz zaproszenie na święta do Nory? – spytał głośno.
Ron złapał się za głowę, kompletnie zapominając o drabinie.
- Na brodę Merlina, zapomniałem! Ee… tak więc masz zaproszenie na święta
w moim domu od moich rodziców – powiedział rudzielec i oparł się ręką o
drabinę.
- Uważaj! – krzyknął Harry.
Było to słuszne spostrzeżenie. Hermiona zaczęła się chwiać, a drabina
przechylać w bok. Ron szybko ją pochwycił i bezpiecznie oparł.
Dziewczyna zeszła na dół w mgnieniu oka.
- Przepraszam – bąknął Ron, wstydliwie drapiąc się po ognistej czuprynie.
- Teraz to ty wchodzisz, a ja trzymam drabinę – oświadczyła Hermiona władczym głosem, bardzo przypominając Molly Weasley.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jestem wdzięczna za każdy komentarz, ale najbardziej cenię sobie konstruktywną krytykę.